Dzieciństwo i młodość
Helenka urodziła się 25 sierpnia 1905 roku, w wigilię Uroczystości Matki Bożej Częstochowskiej. Uznana za słabe dziecko, została ochrzczona już drugiego dnia po urodzeniu. Do wspólnoty Kościoła przez sakramentalne zaślubiny włączył dziecię ówczesny proboszcz, ksiądz Józef Chodyński, którego szczątki doczesne spoczywają na miejscowym cmentarzu. Chrzest święty odbył się w kościele parafialnym pod wezwaniem św. Kazimierza Królewicza w Świnicach Warckich. Dokument potwierdzający to doniosłe wydarzenie spisano w języku zaborcy – po rosyjsku i nawet sam proboszcz zobowiązany był do złożenie podpisu w języku wroga. Ojciec Helenki uczynił to w ojczystym języku, niemalże kaligrafując. W ten sposób zamanifestował, że nie tylko potrafi pisać, ale że jest dumny ze swojej Ojczyzny. Na rodziców chrzestnych Helenki zostali wybrani: Konstanty Bednarek i Marianna Szewczyk.
Po dzień dzisiejszy w świątyni parafialnej św. Siostry Faustyny w Świnicach Warckich, istnieje milczący świadek tamtych sakramentalnych zaślubin Miłosiernego Boga ze swoją oblubienicą, którą uczynił Apostołką Miłosierdzia swego. Przy Jej chrzcielnicy wielu dziękuje za swój chrzest, modli się o dar potomstwa, o błogosławieństwo dla swego małżeństwa i rodziny.
Dla św. Siostry Faustyny tutaj wszystko się zaczęło… Pozostałe wydarzenia w Jej życiu były ciągiem dalszym tej łaski, tego wybrania i charyzmatu, którego zadatek otrzymała na Chrzcie św.
“Jak bardzo się mogłam modlić tym kościółku!
Przypomniałam sobie wszystkie łaski, które w tym miejscu otrzymałam,
a których wówczas nie rozumiałam i tak często nadużywałam”
(Dz. 400).
Powyższe słowa św. Siostra Faustyna zostały zapisała w “Dzienniczku” po wspólnie zmówionym z bratem Stanisławem przed Najświętszym Sakramentem “Te Deum”, w ostatnim dniu pobytu w rodzinnej Parafii. Pełna wdzięczności za ogrom łas doznanych tutaj od Boga, usłyszała wówczas w sercu swoim głos Pana Jezusa:
“Wybranko moja, udzielę ci jeszcze większych łask,
abyś była świadkiem przez całą wieczność nieskończonego miłosierdzia mojego”.
Przy chrzcielnicy, w Imię Boga w Trójcy Świętej Jedynego, doczesność człowieka zostaje zanurzona w Jego wieczność i nieskończoną miłość i miłosierdzie.
Na cmentarzu parafialnym spoczywają m.in. rodzice św. Siostry Faustyny Stanisław (zm. 1946) i Marianna (zm. 1965) i ks. Józef Chodyński (zm. 1909), który udzielił Jej Chrztu świętego.
Stając z modlitwą w sercu przy mogile rodziców św. Siostry Faustyny, na płycie nagrobnej zauważamy – obok ich imion i daty ziemskiej wędrówki – postać Króla Miłosierdzia, który objawił się ich Córce z Orędziem dla całego świata: Jezu, ufam Tobie! W głębi, po lewej stronie pomnika, widoczny klasztor Sióstr – duchowych córek Mistyczki z Głogowca. Czy rodzice Siostry Faustyny, którym nie było dane uczestniczyć w pogrzebie swojego dziecka, kiedykolwiek przypuszczali, że będą spoczywali w cieniu klasztoru…
“Kiedy się żegnałam z rodzicami i prosiłam ich o błogosławieństwo,
uczułam moc łaski Bożej, która spłynęła na moją duszę”
(Dz. 404).
Czy ksiądz Chodyński miał wewnętrzne przeczucie, że udziela chrztu przyszłej świętej?
Przyszła święta, już jako małe dziecko, rozmiłowana była w modlitwie. Mając pięć lat stroiła ołtarzyki – wspominali najbliżsi. Zbieranie polnych kwiatków i zdobienie nimi przydrożnych kapliczek i obrazów – to ulubione zajęcie Helenki. W ten sposób dziecko chwaliło Zbawiciela świata i Jego Przeczystą Matkę. Wiedziona światłem łaski Bożej już wtedy wyczuwała, że potrzeba czegoś więcej: zwoływała więc dzieci do ukwieconych kapliczek na wspólną modlitwę.
Sny o Matce Bożej w rajskim ogrodzie, mówiące o głębokiej miłości do Bogurodzicy, były sposobnością do opowiadania rówieśnikom o Przenajświętszej Panience. Ta słodka tajemnica jak refren psalmu przewija się przez całe Jej życie. Kiedy miała dziewiętnaście lat, Pan Jezus jeszcze raz upomniał się o Jej służbę w Zakonie:
“Jedź natychmiast do Warszawy, tam wstąpisz do klasztoru”(zob.: Dz.9-10).
Te słowa usłyszała Helena leżąc krzyżem przed Najświętszym Sakramentem w katedrze łódzkiej pw. św. Stanisława Kostki, Patrona młodzieży polskiej. Natychmiast, jak Apostołowie, którzy opuścili wszystko i poszli za Chrystusem – Ona, w jednej sukni, bez niczego, przyjechała do Stolicy. A kiedy wysiadła z pociągu i lęk Ją ogarnął przed nieznanym, z oddaniem zwróciła się w swym sercu do ukochanej Matki Bożej:
“Maryjo, prowadź mnie, kieruj mną!”(zob.: Dz. 11).
Gdzieś tutaj zamknął się ten rozdział z życia Helenki – historia żywota przyszłej świętej, pisana przez nią i Opatrzność Bożą – o początkach, którego napisała w “Dzienniczku” (Dz. 7):
“W siódmym roku życia usłyszałam pierwszy raz głos Boży w duszy,
czyli zaproszenie do życia doskonalszego, ale nie zawsze byłam posłuszna głosowi łaski.
Nie spotkałam się z nikim, kto by mi te rzeczy wyjaśnił”.
“Matko Boża, dusza Twa była zanurzona w goryczy morzu,
spójrz na dziecię Twoje i naucz cierpieć, i kochać w cierpieniu.
Wzmocnij mą duszę, niech ból jej nie łamie.
Matko łaski – naucz mnie żyć z Bogiem”.
(Dz. 315).
“Bądź błogosławiony, o Boże, za wszystko, co mi zsyłasz.
Bez woli Twojej nic się nie dzieje pod słońcem,
nie mogę przeniknąć tajemnic Twoich względem mnie,
ale przykładam usta do podanego mi kielicha.
Jezu, ufam Tobie”.
(Dz. 1208).
“Dusze giną mimo mojej gorzkiej męki.
Daję im ostatnią deskę ratunku, to jest święto Miłosierdzia mojego.
Jeżeli nie uwielbią miłosierdzia mojego, zginą na wieki.
Sekretarko mojego miłosierdzia,
pisz, mów duszom o tym wielkim miłosierdziu moim,
bo blisko jest dzień straszliwy, dzień mojej sprawiedliwości”.
(Dz. 965)
Te słowa Pana Jezusa usłyszała św. Faustyna 17 lutego 1937 roku, podczas porannej Mszy świętej. Towarzyszył im widok Chrystusa cierpiącego, którego męka odbiła się w ciele siostry Faustyny w sposób niewidzialny (zob.: Dz.964). Przygnieciony drzewem krzyża Jezus z Drogi Krzyżowej na Głogowcu, wciąż ponawia wezwanie do głoszenia światu Orędzia Miłosierdzia.
W wieku dwunastu lat, Helenka poszła do szkoły powszechnej w Świnicach Warckich. Dla Polski świtała już jutrzenka wolności. Był rok Pański 1917 i czuć już było niepodległością. Po latach niewoli tworzono na nowo polską oświatę, w skromnych warunkach lecz z wielkim zapałem zasiadano pod szkolną tablicą, nad którą niebawem zostanie zawieszony Krzyż i Orzeł Biały. Helenka znała już dobrze sztukę pisania i czytania – nauczył ją tego ojciec. Miejscowy nauczyciel odkrył w niej nieprzeciętny intelekt i wyjątkową pracowitość. Pomimo ponawianych próśb przez pedagoga, aby mogła dalej pobierać nauki, Stanisław, po trzech latach edukacji córki, zabrał ją ze szkoły: potrzebna była przy wychowywaniu licznego, młodszego rodzeństwa; chciał również zaoszczędzić ukochanemu dziecku upokorzeń jakich doznawała od innych dzieci z powodu rzucającego się w oczy ubóstwa. Helenka miała wtedy piętnaście lat.
Czyż ubóstwo domu rodzinnego nie było dla świętej Faustyny łaską? Czy nie przygotowało ono Mistyczki z Głogowca do dalszego podjęcia i wypełnienia woli Miłosiernego Jezusa?
W szesnastym roku życia, opuszcza Głogowiec i w Aleksandrowie Łódzkim, w rodzinie państwa Leokadii i Kazimierza Bryszewskich, właścicieli piekarni i sklepu, rozpoczyna służbę. Czy wówczas przypuszczała, że ten wyjazd za chlebem, stanie się pożegnaniem z rodzinnym domem oraz Parafią, gdzie spędziła całe swoje dotychczasowe życie? Przed rozstaniem, miała powiedzieć do ojca: “Tatusiu, już się na mnie więcej gniewać nie będziesz, ja przyniosę tatusiowi wielką pociechę” (relacja matki). W Aleksandrowie Helena po raz pierwszy ujrzała wielką jasność. Komentarze i reakcje otoczenia, wraz z podejrzeniem o jej kondycję umysłową, świadczyły tylko o braku zrozumienia. Po tym przeżyciu wiedziała jedno: nadszedł już czas, aby się spełniły najskrytsze marzenia duszy: niepodzielna służba, samemu Bogu. Z tą myślą wraca do rodzinnego domu i prosi kochanych rodziców o zgodę. Nie otrzymała jej jednak. Dlaczego? Może dlatego, że ojciec z matką widzieli w Helence swoją opiekunkę na starość; przecież spośród wszystkich dzieci była najofiarniejszą i najpracowitszą. Czyż można się im dziwić? Córka przyjęła ich wolę jak słowo samego Boga: z pokorą i w posłuszeństwie, bo głęboko wierzyła, że On przemawia do dzieci przez rodziców. Być może to wydarzenie tłumaczy zdumiewającą pokorę i wręcz heroiczne posłuszeństwo przyszłej siostry zakonnej Marii Faustyny. Tego wszystkiego uczyła się w szkole modlitwy, rozpamiętując przed Najświętszym Sakramentem pokorę Syna Bożego.
“… wnikaj w ducha ubóstwa mojego i tak urządzaj wszystko,
aby najubożsi nie mieli ci czego zazdrościć.
Nie w gmachach i w wspaniałych urządzeniach,
ale w sercu czystym i pokornym podobam sobie”.
(Dz. 532)